Zamieszałam colę grubą słomką i ścisnęłam mocniej szklankę; podziwianie moich długich paznokci było najciekawszym zajęciem w tamtej chwili. Uświadomiłam sobie, że Kristal mnie o coś pyta, więc udzieliłam jej odpowiedzi. Prawdopodobnie ją usatysfakcjonowała.
- Tak, był mało interesujący - westchnęłam, nawet nie myśląc o byłym chłopaku koleżanki. Gadałyśmy o nim już od godziny, a Kristal powtarzała wciąż te same kwestie. Myślami byłam daleko od popularnej wśród nastolatek kawiarni Starbucks.
Krążyły one wokół moich rodziców. A raczej naszej wczorajszej kłótni. Za wszelką cenę starałam sobie przypomnieć, o co poszło, ale dałam za wygraną, gdy z oddali ponownie dobiegł mnie głos blondynki.
- Słuchasz mnie w ogóle?!
- Tak, tak...
- No, bo już się przestraszyłam... O czym to ja mówiłam? - popatrzyła na mnie tajemniczo. - Dzisiaj wieczorem organizowana jest impreza, a my obie jesteśmy zaproszone! - klasnęła w dłonie. - Wybieraj kieckę, Bello.
Usłyszałyśmy znaną melodię. Kristal wyjęła z kieszeni obcisłych jeansów iPhone'a i odebrała połączenie. Przez jakieś dwie minuty obserwowałam, jak trajkocze do niewidzialnego rozmówcy. Byłam pewna, że jest on mężczyzną, ponieważ wciąż się rumieniła. Wkrótce zaszczyciła mnie spojrzeniem, pokiwała farbowaną głową i zakończyła rozmowę.
- Potwierdziłam nasze przybycie na ósmą wieczorem. Podjadę do ciebie pół godziny przed, okej? No to pa! - pocałowała mnie w policzek i wyszła z kawiarni, zakładając w międzyczasie modną kurtkę.
Kilka minut później byłam w drodze do domu. Za nic nie chciałam stanąć w cztery oczy z tatą, więc przyspieszyłam kroku, gdy zdałam sobie sprawę, że zaraz wróci z pracy.
Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, wbiegłam do swojego pokoju i wyrzuciłam z torby szkolnej wszystkie podręczniki. Chwilę później wylądowały w niej telefon i ulubiona lektura. Z lodówki zabrałam jabłko, a chwilę później nie było mnie w domu.
Naciągnęłam kaptur kurtki, próbując uchronić się przed zimnem, które właśnie przyniósł wiatr. Udałam się do parku, a tam wybrałam samotną ławkę pod zaśnieżoną koroną olchy. Zanim wyciągnęłam książkę, podniosłam wzrok na niebo i stwierdziłam, że jest po prostu niebem: nic nadzwyczajnego, nawet chmur nie było.
Tak jak Starbucks nie był oryginalnym miejscem do przesiadywania (a przynajmniej ja tak uważałam), tak wybór książki - ,,Gwiazd naszych wina'' - nikogo nie zaskoczy.
Nie udało mi się poczytać. Śnieg, który wkrótce zaczął padać, moczył kartki nowej książki. Telefonu również było mi szkoda wyjmować, więc spędziłam na drewnianej ławeczce kawał czasu, pozwalając białemu puchowi swobodnie osiadać na włosach. Zdenerwowałam się, gdy poczułam, że stały się całkiem mokre. Ponieważ nogi miałam zdrętwiałe, ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę przystanku, a autobusem udałam się do domu Kristal.
Nie była moją przyjaciółką albo kimś w tym rodzaju, nie przepadałam nawet za spędzaniem z nią czasu. Mimo wszystko towarzyszyłam jej w każdej rzeczy, jaką robiło, bo oprócz nauki nie miałam niczego innego do roboty. A może tylko z przyzwyczajenia.
Zanim otworzyła mi drzwi, zdałam sobie sprawę, że przychodzenie do Kristal w każdej sprawie nie zawsze jest dobrym pomysłem, ale było już za późno.
Była w szoku. Kristal uważała, że zawsze trzeba wyglądać perfekcyjnie, a jeden mały szczegół (na przykład mokre włosy) może zepsuć cały ,,look''. W moim przypadku zepsuł.
Powiedziała, że wyglądam jak sto nieszczęść. Podobno ptaki mogłyby u mnie zimować - takie miałam gniazdo.
W pół godziny doprowadziła mnie do porządku, a po tej skomplikowanej operacji nakładania pudru wyglądałam lepiej niż przed wyjściem. Wcisnęła mi w dłonie kubek parującej herbaty. Potem spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Powinnaś odwiedzić fryzjera.
Po kilku komentarzach blondynki dotyczących mojego beznadziejnego sposobu dbania o siebie, Kristal spojrzała na zegarek i omal nie zachłysnęła się swoją herbatą.
- Kristal! - krzyknęłam i rzuciłam się w jej stronę. Dziewczyna patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. - Co?
- Wiesz, która jest godzina?! Siedemnasta! A wiesz, co to oznacza?! - otworzyłam usta, by jej odpowiedzieć, ale mnie uprzedziła. - Że zostało nam mniej niż trzy godziny, by zrobić się na bóstwo...
Dalej nic nie pamiętam. Całe to szykowanie się wyleciało mi z głowy, zanim zdążyło tam w ogóle trafić. Podobnie z cała tą imprezą. Chyba poznałam jakiegoś napaleńca, ale mogło mi się to przyśnić, kiedy spałam w jednym z pokoi gościnnych na piętrze.
Za to bardzo dobrze pamiętam, jak opuściłam budynek organizatora tej domówki.
Nadal padał śnieg. W żółtym blasku ulicznych latarni wyglądał zjawiskowo. Wiał ostry, mroźny wiatr i jedyne, o czym marzyłam, było łóżko. Zabłądziłam i nagle znalazłam się na samotnej asfaltówce, z dwóch stron otoczonej rozciągającymi się po niewidoczny w mroku horyzont polami. Byłam daleko od miasta, ale wciąż nie wiedziałam dlaczego. Nie miałam możliwości zadzwonić nawet do taty, bo cały swój dobytek zostawiłam u Kristal
Na swojej drodze napotykałam kolejne latarnie, ale obserwowanie wirujących wokół nich płatków śniegu nie sprawiało mi już przyjemności. Czułam, że idę bez celu. Wkrótce łzy naznaczyły zziębnięte policzki, a jedyne, co mogłam zrobić, to ścierać je, w nadziei, że nie zamarzną.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, kiedy zrozumiałam, że nie dam rady. Nie miałam siły ruszyć zdrętwiałymi od zimna palcami, a tym bardziej iść. Siadłam bezradnie na ziemi pokrytej śniegiem, tuż przy asfalcie.
Obudził mnie ryk silników. Poderwałam się mimo ostrego bólu nóg i szyi.
Na horyzoncie pojawiły się dwa wyścigowe samochody. Pierwszy z nich, srebrny, wpadł w poślizg, co nie było zaskoczeniem z uwagi na mokrą nawierzchnię i ogromną prędkość. Żółty, który siedział mu wcześniej na ogonie, zepchnął go z szosy i z piskiem opon pojechał przed siebie
Stałam i wpatrywałam się w punkt, gdzie zniknęła żółta wyścigówka. Byłam przerażona i pomimo upływających sekund, nie wiedziałam, jak się zachować. Po chwili jakby ocknęłam się, odwróciłam głowę i omiotłam spojrzeniem coś, co jakieś dziesięć sekund temu można było nazwać samochodem.
W rowie leżała zmasakrowana srebrna wyścigówka. Spod maski unosił się dym. Pomimo lodu pokrywającego drogę, pobiegłam w stronę samochodu. Przeskoczyłam kilka odłamanych części, by po chwili znaleźć się bezpośrednio przy nim. Zajrzałam do środka, gdzie leżał chłopak.
Tuż nad brwią tkwił odłamek szkła z szyby, a z rany leciała strużka krwi. Jego usta były rozchylone, ale nie słyszałam, jak oddycha. Z kieszeni jego jeansów ostrożnie wyjęłam telefon, z którego drżącym głosem zawiadomiłam pogotowie. Rzuciłam komórkę na tylne siedzenie i weszłam do samochodu prze okno po drugiej stronie samochodu.
Wzięłam rękę chłopaka i zaczęłam nią trząść:
- Ej, nie opuszczaj mnie, słyszysz? Zostań ze mną. Musisz zostać. Pewnie masz kogoś, kochających rodziców, dom, do którego musisz wrócić... - wyliczając te wszystkie rzeczy, których ja nie miałam, do oczu napłynęły mi łzy. Nie potrafiłam ich powstrzymać. - Niedługo gwiazdka! Nie możesz tego przegapić...
Słyszałam wiatr huczący w dziurawy dach samochodu. Słyszałam dobiegające z oddali sygnały karetki. Najbardziej martwiło mnie jednak to, że nie słyszałam oddechu chłopaka.
_________________________________
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
mam nadzieję, że spodobał Wam Się pierwszy rozdział ;) myślałam, że będzie trudniej, ale w sumie wpadł mi do głowy wieczorkiem. taak, zarwałam noc :) chcę, byście docenili to opowiadanie, bo ja nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :*
Agata
Pytanie na dziś:
Kto jest Waszym ulubieńcem wśród 1D?
Jest nieźle, tylko nie zagłębiaj się w szczegóły. Czekam na resztę :* Pośpiesz się.
OdpowiedzUsuńBędę czytać mogłabym być informowana na twitterze o rozdziale? @ana_shipper
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać fanfiki o Louisie, a tym bardziej o dark Louisie *__*
Jest jeszcze trochę błędów, najczęściej interpunkcyjnych, ale nie razi to tak bardzo. Powodzenia xx
Rozdział super naprawdę <3
OdpowiedzUsuńomg, omg, agata! Moim ulubionym jest Louis, ale kocham tez Harrego, Nialla, Liama i Zayna. Fajne opowiadanie, masz takie interesujace slownictwo, jestem pod wrazeniem twojej tworczosci, pewnie twoja przyjacioleczka jest jakims geniuszem i to od niej czerpiesz inspiracje, prawda? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA. xx